Poniżej linki do 3 artykułów dotyczących kwestii euro w Polsce (dzisiejszy Parkiet z 22 października 2009r.):
Stopy procentowe spadną zanim jeszcze wejdziemy do strefy euro
Kurs nie będzie już zmartwieniem
Zauważymy korzyści ale także koszty wprowadzenia euro
Postanowiłem utworzyć oddzielną zakładkę na temat euro, bo moim zdaniem jest to bardzo ważna kwestia dla polskiej gospodarki. Myślę, że wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że to właśnie posiadanie złotówki odpowiada za tak dużą cykliczność polskiego PKB (od +7% r/r do 0% r/r) . Jak ważny jest kurs euro dla PKB Polski pisałem tutaj: Dlaczego analiza fundamentalna to klucz do sukcesu cz.2 na przykładzie kwartalnych dynamik kursu euro i PKB Polski oraz tutaj: Wzrost gospodarczy Polski zależy od PKB Niemiec czy może jednak od kursu EUR/PLN?.
Innymi słowy gdyby w Polsce już dawno zostało wprowadzone euro (oczywiście przy rozsądnym poziomie kursu EUR/PLN, nie tak jak na Słowacji po historycznym minimum) PKB Polski zależałoby tylko od krajowego popytu wewnętrznego i wymiany handlowej z innymi państwami strefy euro (obecnie jest to około 70% polskiego eksportu).
Po prostu PKB nie byłoby „polepszane” gdy kurs euro jest wysoki oraz nie byłoby „zaniżane” gdy kurs euro jest niski.
Z kolei większe wahania PKB powodują też większe zmiany bezrobocia niż wynikałoby to tylko z „cykliczności” polskiej gospodarki.
Np. bezrobocie w latach 1998-2002 nie wzrosłoby z 9% do aż 20%, gdyby w 2001/2002 euro nie spadło z ponad 4 PLN do 3,3 PLN. Oczywiście nie był to jedyny czynnik powodujący tak wysokie bezrobocie, ale moim zdaniem kluczowy obok wyżu demograficznego.
Na temat bezrobocia pisałem tutaj: Jak niskie bezrobocie w Polsce w 2009/2010?
No dobrze, ale ktoś może argumentować, że w obecnym kryzysie słaba złotówka „uratowała” polską gospodarkę przed recesją. Oszem jest to prawda (o czym pisałem w cytowanych artykułach), jest jednak jedno bardzo duże ale, czyli kwestia wysokości PKB, od jakiego rozpocząłby się spadek, ale o tym piszę na końcu po opisaniu paru poniższych spostrzeżeń
Do kwestii opisanych w linkowanych artykułach dodałbym jeszcze poniższe spostrzeżenia:
- Przy bardzo niskim kursie euro, jak było np. w 2001 i 2008 roku (dołek euro w okolicach 3,3 PLN) polscy eksporterzy nie tylko mają mniejsze zyski (pisałem o tym tutaj: Czynniki wpływające na kurs walutowy, czyli co decyduje o sile/słabości złotówki cz.1), ale co naważniejsze (i najgorsze) również po prostu tracą rynki zbytu. Przy tak niskim kursie euro nie są w stanie dostarczać produktów po konkurencyjnych cenach, bo koszty są generowane w dużej mierze w Polsce w złotówkach.
A jeżeli firma straci rynek zbytu, trudno go odzyskać, szczególnie, jeżeli miejsce firmy zajęli już konkurenci. - Zagrożeniem dla Polski jest zarówno niski jak i wysoki kurs euro. Przy niskim kursie euro działa powyższy pkt. 1 a przy wysokim kursie euro, np. 5 lub 6 zł za PLN. tracą po pierwsze importerzy (część z nich po prostu traci płynność i bankrutuje) a po drugie tracą osoby/firmy, które miały kredyt w walucie innej niż PLN. Dlaczego miały kredyty w walucie obcej? Bo nie chciały płacić relatywnie wysokiego oprocentowania w PLN (gdyby euro było w Polsce wcześniej to kredyty byłyby zaciągnięte przy znacznie niższych stopach procentowych po prostu w EURo)
- Wahania kursu euro przyczyniają się do inflacji/deflacji, o czym pisałem tutaj: Czynniki wpływające na inflację. Według badań kurs walutowy w Polsce przekłada się z około rocznym opóźnieniem na inflację, co właśnie mamy okazję obserwować: pomimo zncznego spowolnienia inflacja nie spada. Szczyt inflacji wywołany mocnym osłabieniem złotówki pewnie przypadnie na przełom 2009/2010 r.
- W całej gospodarce następuje wzrost wynagrodzeń nie spowodowany wzrostem wydajności pracy ale wzrostem wynagrodzeń głównie w sektorach eksportowych (bo te firmy mają większe zyski z osłabienia złotówki). Powoduje to, że pozostałe, nieeksportowe sektory również muszą podnieść pensje, chociaż tak naprawdę nie mogą sobie na to pozwolić, bo nie wzrosła u nich produkcja. A nieuzasadniony wzrost wynagrodzeń obniża zyski wszystkim firmom.
Innymi słowy w trochę dłuższym terminie firmy jako całość mają mniejsze zyski a skoro nie produkują więcej to część pracowników po prostu traci pracę zwiększając bezrobocie.
Dlaczego? Bo wzrost wydajności pracy (czyli lepsze wykorzystanie zasobów np. przez nowe inwestycje czy podnoszenie umiejętności przez pracowników) jest jedynym, zdrowym czynnikiem powodującym wzrost wynagrodzeń.
Skoro firma produkuje więcej bo efektywniej zużywa zasoby (kapitał, praca) to ma większe zyski, a skoro sa większe zyski to może zarówno podnieść wynagrodzenia jak i zatrudniać nowych pracowników. I efekt ten jest oczywiście długoterminowy. - Brak euro w Polsce w dłuższym terminie zmniejsza również polskie PKB. Dlaczego? Bo po pierwsze wiele inwestycji nie zostaje uruchomionych w Polsce, właśnie ze względu na możliwe wachania kursu złotówki a po drugie wiele relacji handlowych nie zostanie nawiązanych z polskimi firmami, bo np. ważna jest zdolność dostarczania produktów i usług przez polskie firmy. A jak widać w powyższym pkt. 1 przy bardzo mocnym umocnieniu złotówki istnieje ryzyko, że polskie firmy nie będą w stanie dostarczyć produktów/usług.
Powyższy pkt 3 (infacja) i 4 („niezdrowy” wzrost wynagrodzeń) jest kontrargument dla osób, które mówią, że warto osłabiać własną walutę w celu pobudzenia eksportu. Owszem w krótszym terminie eksport wzrośnie, ale w trochę dłuższym terminie zyski zostaną „pożarte” przez wyższą inflację i wyższe wynagrodzenia a w konsekwencji zwiększy to oczywiście również bezrobocie.
Kiedy euro powinno być wprowadzone w Polsce?
Myślę, że euro powinno być jak najszybciej wprowadzone w Polsce.
Po pierwsze w obecnej sytuacji gospodarczej na świecie ponowne mocne umocnienie złotówki byłoby „zabójcze” dla naszej gospodarki.
Po drugie mielibyśmy znacznie niższe stopy procentowe: Euribor 3 M (obecnie 0,73%!), Wibor 3 M (obecnie 4,17%).
Z jednej strony znacznie ułatwiłoby to akcję kredytową a z drugiej strony wyeliminowałoby zagrożenie znacznego wzrostu oprocentowania kredytów złotówkowych w kolejnych kwartałach, co jest możliwe jeżeli inflacja nadal będzie sie utrzymywała na relatywnie wysokim poziomie (efekt osłabienia złotówki oraz odbicie PKB typu „V”: Giełda i PKB (1996/2010))
Pozostaje jeszcze kwestia argumentu, że obecnie słaba złotówka „uratowała” polską gospodarkę przed recesją. Oczywiście jest to prawda, ale problem w tym, że gdyby euro było w Polsce już od paru lat, to co roku PKB byłoby pewnie wyższe o 1 czy 2 pkt %. To spowodowałoby np. że bezrobocie spadłoby w minimum nie do 8,5%, ale np. do 5%.
A skoro PKB byłoby co roku wyższe to i pewnie przy tak niskim bezrobociu wynagrodzenia też znacznie mocniej by wzrosły.
Z tego wynika, że w obecnym spowolnieniu po prostu zarówno PKB jak i zatrudnienie miałoby z czego spadać i okazałoby się prawdopodobnie,że po „recesyjnym” spadku jesteśmy i tak na lepszych poziomach niż obecnie, kiedy nie ma „recesji”.
Zmotywowany pierwszym komentarzem:-) pod tym wpisem postanowiłem zrobić prostą symulację, co by było gdyby Polska przyjęła euro np. w 2004 roku:
Czy Polska mogłaby pozwolić sobie na recesję gdyby wcześniej miała EURo…
Oczywiste jest, że euro zwiększyłoby coroczną dynamikę PKB i efekt ten mógłby być bardzo ciekawy… np. przy założeniu, że co roku od 2004 roku PKB byłoby wyższe o +1%, w 2009 r. w Polsce mogłaby być recesja -3,2% i pomimo spadku, PKB w 2009 również wyniosłoby 1290 mld PLN (penie tyle będzie w 2009).
Jescze ciekawiej wygląda symulacja, jezeli założyć PKB wyższe co roku o +2%… PKB w 2009 mogłoby spaść nawet o -7,6% i nadal PKB byłoby takie, jak pewnie będzie w tym roku przy wzroście polskiej gospodarki o +1,7% r/r (1290 mld PLN).
Innymi słowy gdybyśmy mieli euro od 2004 i hipotetyczna recesja w 2009 w Polsce była tylko np. -4% r/r (co jestem w stanie sobie wyobrazić ze względu na duży rynek wewnętrzny) to i tak „przeciętny” Polak byłby bogatszy, bo PKB wyniosłoby wtedy 1341 mld PLN (czyli 4% więcej niż obecnie, bo 1341/1290-1=4%).
Oczywiście również bezrobocie nie byłoby wtedy obecne 11%, ale np. 10% (bo dołek na bezrobociu byłby znacznie niżej niż na jesieni 2008).
Z tego wynia też wniosek, że każdy rok opóźnienia wprowadzenia euro w Polsce powoduje ten sam efekt relatywnie gorszego PKB w Polsce w każdym kolejnym roku… Niestety